Koronkowe kliny

Koronka urzędowo nabrała mocy leżakując w mojej szafie przez lata. Długo nie miałam pomysłu na jej wykorzystanie, aż w końcu olśniła mnie piękna, długa spódnica balowa (czytaj: koncertowa) w stylu Scarlett O’Hara. Z zapałem pocięłam wszystkie metry koronki na odpowiedniej wielkości falbany i…
… i schowałam wszystko do kartonu, bo po drodze wyskoczyły inne szyciowe pomysły, oczywiście, jeszcze bardziej pilne i ekscytujące. W końcu ten bordowy, pocięty w pasy chaos, przypomniał o sobie i musiałam coś z nim zrobić, bo zagracał mocno szafę. Tyle że falbaniasta suknia już mi w duszy nie grała – tak to czasami bywa z kobietami….
Rozrysowałam spódnicę złożoną z ośmiu klinów. Połączyłam ją z górną partią sukienki, również  sztukowaną z tej nieszczęsnej, pociętej na niby falbany koronki. Wykorzystałam przy tym krój z cięcia francuskiego. Wycięłam głębszy dekolt na plecach w kształcie V.  Zdecydowałam się na podszewkę w odcieniu ciepłego beżu. Koronka jest jednak na tyle gęsta, że podszewka jest praktycznie niewidoczna. Skroiłam ją z półkola i doszyłam tylko do spódnicy. Tył i przód górnej partii sukienki zostały połączone ze sobą krótkimi paskami z koronki.

[Not a valid template]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.